The Walking Dead. Onslaught
Konfrontacja ze Zbawcami przyniosła wiele strat. Wygranie wojny wcale nie przyniosło upragnionego ukojenia. Ludzie potracili nie tylko nadzieję na ponowne wybudowanie normalnie funkcjonującej społeczności, ale także ważne do życia surowce. Stań na czele zrujnowanej Aleksandrii i odbuduj wiarę w ludziach na normalne życie. Staw czoła hordom wygłodniałych zombie i poznaj zupełnie nową przygodę Daryla Dixona, w której znajdziesz się na pierwszym planie.
Stworzona w uniwersum serialu The Walking Dead gra „The Walking Dead Onslaught” to przygoda przygotowana specjalnie z myślą o wirtualnej rzeczywistości. Wciel się w jedną z czterech postaci serialu – Ricka Grimesa, Carol Peletier, Daryla Dixona oraz Michonne i zmierz się z zagrożeniem, które nigdy nie umiera. Czy stworzenie tego typu gry okazało się dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
Przede wszystkim trzeba przyznać, że gry w wirtualnej rzeczywistości to niesamowite przeżycie. Uczestniczenie samym sobą w rozgrywce daje zupełnie inny poziom rozrywki. W tytułach o zombie ten poziom znacznie wzrasta, a tak dopracowany tytuł, jakim jest „The Walking Dead Onslaught” to absolutne mistrzostwo, choć nie bez wad.
Wizualnie gra nie przedstawia się rewelacyjnie, ale to tylko dlatego, że technologia VR nie jest w stanie wyciągnąć takich osiągów jak zwykłe gry. Mimo to modele żywych trupów są różnorodne, a możliwości związane z ich uszkadzaniem bardzo duże. Efekty odrywanych kończyn, miażdżonych głów i dźgania ostrymi przedmiotami są naprawdę dobrze zrobione i robią wrażenie. Otoczenie, choć często powtarzalne, także jest fajnie zrobione, choć boli fakt małej interakcji z nim.
Ogromnym plusem produkcji jest z pewnością walka, która daje mnóstwo radości. Do unieszkodliwiania przeciwników mamy naprawdę solidny zestaw wyposażenia: od łomu, szpadla, klucza francuskiego czy noża, przez katanę, siekierę i dwustronny topór, na kuszy, pistoletach, rewolwerze, strzelbach czy karabinie kończąc. Każda broń działa inaczej i w wielu wypadkach możemy broń chwycić w obie ręce, by dodać mocy przy uderzeniu lub utrzymać stabilność przy strzelaniu. Co więcej, możemy odpychać wroga rękami, a także chwycić wolną ręką za szyję danego zombiaka, by móc nim mocniej pchnąć lub precyzyjniej wbić nóż w głowę.
Wrogów mamy trzy rodzaje: zwykłe trupy, zombie odziane w hełmy i kamizelki kuloodporne oraz znane z serialu (ze sceny na wysypisku) spike zombie – duże, o powbijanych w siebie kolcach osobniki, które najtrudniej pokonać. Nie ma tutaj bossów ani ludzkich odpowiedników wrogów.
Sama gra podzielona jest na dwa rodzaje. W jednej wcielamy się w Daryla Dixona i jego oczami przemierzamy historię zbudowaną z siedmiu rozdziałów. W drugiej wcielamy się w jedną z pozostałej trójki bohaterów i uczestniczymy w wypadach różnej maści, podczas których zbieramy surowce, sprzęt oraz bronie i za ich pomocą udoskonalamy naszą osadę, budując i ulepszając różne budynki. Przystąpienie do kolejnych rozdziałów fabuły wymaga konkretnej liczby ocalałych w obozie, a tych zdobywamy za sprawą surowców z wypraw, więc oba te tryby ze sobą współgrają. Niestety to, jaką postacią jesteśmy, nie ma żadnego wpływu na grę. Wyróżniają ich jedynie widziane przez nas ręce, a także teksty, które mówimy. Nic poza tym.
Gra jest krótka, a sama rozgrywka dość powtarzalna. Nie jest to tytuł na dłuższy czas ogrywania, jednak możliwości, jakie oferuje nam wspomniana wcześniej walka, są ogromne i za to „The Walking Dead Onslaught” zasługuje na plus. Wady są, ale VR to wciąż rozwijająca się technologia, która tego typu tytułami zaskoczy nas pewnie jeszcze nie jeden raz.
Podsumowując, gra „The Walking Dead Onslaught” to absolutnie znakomita zabawa na krótką metę. Doznania podczas rozgrywki są ogromne, ale tak intensywnie, jak nas zaskakują, tak szybko się kończą. Mimo wszystko warto zapoznać się z tytułem, zwłaszcza że końcowa scena fabuły delikatnie sugeruje możliwości kontynuacji, na co mocno liczę.
Moja ocena: 8/10